Ona, co śmiała się bardzo rzadko i to tylko ustami, a prawie nigdy sercem, nie mogła znieść wesołości powstającej z byle czego.
Trawiński z przykrością przechodził przez te na pół żywe sale, z przykrością patrzył na agonię ręcznego przemysłu, który z uporem szaleńców chciał walczyć z tymi potworami, których olbrzymie cielska rozdrgane energią, huczące siłą niepokonaną, widać było z okiem tych sal.[Trawiński o upadku manufaktur]
Fakty są to trupy, których nikt nie wskrzesi, jak nikt nie wskrzesi dnia, co przeszedł.
Nie ma takiego łajdaka, który by chwilami nie macał się po bokach, czy mu nie wyrastają skrzydła anioła.
My nie mamy nic do stracenia prócz honoru, a przecież tym towarem w Łodzi się nie operuje.
© Przygotowały: Emilia Ślęk, Patrycja Klęczar